Nasza Australia

Kiedy wyobrażałam sobie swoje życie na Antypodach, myślałam o wielkich "nowoczesnych" miastach - Melbourne, Sydney, Adelaide. Większość emigrantów trafia właśnie tam.. Dlaczego? Bo w wielkim, wielokulturowym mieście, dużo łatwiej jest znaleźć prace, niezależnie od poziomu znajomości języka. Jednak zarobki w mieście są nawet o połowę mniejsze niż na tzw. "terenach odizolowanych", a życie niestety dwa razy droższe. Postanowiliśmy wiec z Z., że nie potrzebujemy tłumów ludzi i przez parę lat, by ułatwić sobie start, możemy żyć gdziekolwiek. Jako że Z. jest farmaceuta, wybór był duży. Im dalej od miasta, tym wyższe zarobki. Na kompletnym odludziu dodatkowe bonusy - dom z opłaconym czynszem, służbowy samochód itp.

Pierwsze pół roku spędziliśmy w Port Lincoln, w Południowej Australii. Przepiękne miasteczko na półwyspie Eyre słynie z największej liczby milionerów w stosunku do ogólnej liczby mieszkańców (populacja PL to ok. 13 tysięcy). Jest to tez jedne z niewielu miejsc na ziemi, gdzie można popływać "w klatce" z rekinami, i "bez klatki" z lwami morskimi albo tuńczykami ;) No i do Adelaide jest jedynie 650 km drogą lądowa..

Niestety, my "dostaliśmy" dom w dzielnicy słynącej z tego, że lepiej tam się nie pokazywać po zmroku. No i trochę przygód było. Ale o tym kiedy indziej. Miesiąc temu pojawiła się okazja do przeprowadzki. Wyższa pensja dla Z. i możliwość pracy dla mnie sprawiły ze zdecydowaliśmy się przenieść... Ogólnie z Port Lincoln zapamiętamy wspaniałych, szalonych ludzi, przepyszna kawę z "Del Giornos" i wieczorne spacery po plaży.


Port Lincoln

Widok na molo, ścisłe centrum"miasta", Port Lincoln





I tak, tydzień temu trafiliśmy to Streaky Bay, malutkiego miasteczka po środku niczego. Populacja - 1000 osób, jak doliczyć okoliczne farmy (w promieniu 80 km.) to może uzbierałoby sie 1500. Ocean, wielkie klify, rekiny, delfiny, wieloryby.. jeden pub z tłumem roześmianych farmerów, dwa spożywczaki, jeden monopolowy. Dom dostaliśmy "w pakiecie z praca", tak wielki ze zaczęłam płakać ze nie chce go sprzątać i musimy znaleźć inny, 4 pokoje, 2 łazienki, kuchnia, jadalnia, pralnia, garaż i ze 2 pokoje których przeznaczenia nie znam w samym środku... niczego. Zaczynamy od nowa. 

Pub w Streaky Bay, oglądamy "Footy" czyli australijski football, w którym nie wiadomo o co chodzi bo faceci w obcisłych gaciach mogą zarówno kopać piłkę, jak nią rzucać, albo po prostu ja złapać i biec ile sil w nogach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz